Mieszkacie w Torrevieja od ponad dwóch lat. Co w Waszym przypadku zadecydowało o przeprowadzce do Hiszpanii?

Greg: Pytanie to słyszymy praktycznie codziennie.

Emil: Zadają je goście naszej kawiarni - Polacy, którzy tak jak my wyjechali z Polski z zamiarem osiedlenia się w Hiszpanii, jak i Ci którzy na wybrzeżu Costa Blanca spędzają swoje wakacje.

Greg: Odpowiedź nie jest prosta i jednoznaczna: myślę, że w moim przypadku to wypalenie zawodowe i chęć rozpoczęcia życia w innym miejscu, które nie zmusza do nieustannej pogoni za pieniądzem, za życiem "ponad stan". Prawdą jest, że żyje się tu po prostu wolniej. Zmusza do tego klimat, ludzie, kulturowa odmienność. Z Polski wyjechaliśmy w momencie, kiedy rozpoczęła się wojna w Ukrainie, a klimat polityczny niezbyt odpowiadał naszym preferencjom czy stylowi życia. Czuliśmy, że nie pasujemy do tamtej Polski. A dlaczego wybór padł na Torrevieja? Biorąc pod uwagę czynnik ekonomiczny i (wtedy jeszcze) dość atrakcyjne ceny nieruchomości - naturalnym się stało, że właśnie tu zaczynamy naszą hiszpańską epopeję. Dokąd poprowadzą nas losy - jeszcze nie wiemy. Chcemy jednak zostać na pięknym wybrzeżu Costa Blanca, gdzie słońce świeci przez 340 dni w roku.

Skąd pomysł na kawiarnię, dlaczego zdecydowaliście się akurat na tą branżę?

Emil: Od zawsze lubiłem przygotowywać słodkie wypieki, w Polsce moje torty królowały na wszystkich rodzinnych uroczystościach a także na imprezach urodzinowych moich przyjaciół czy kolegów z pracy. Mając stabilną pracę i stały dochód wykonywałem moje wypieki hobbistycznie. Przeprowadzając się do Torrevieja, razem z Grześkiem zauważyliśmy, że w tym turystycznym miasteczku nie ma miejsc z dobrymi słodkimi wypiekami lub po prostu hiszpańskie gusta i preferencje smakowe są inne od naszych. Łącząc ze sobą moje umiejętności w przygotowywaniu słodkości i pewne doświadczenie w gastronomii wyniesione jeszcze z Polski oraz zamiłowanie Grzegorza do picia kawy i chęć poznawania nowych ludzi postanowiliśmy otworzyć kawiarnię.

Czy napotkaliście na jakieś trudności przy przeprowadzce lub zakładaniu biznesu?

Greg: Zawsze powtarzam, że kluczem do sukcesu jest otaczanie się odpowiednimi ludźmi. Tak było kiedy szukając nieruchomości do zakupu trafiliśmy na niezwykle profesjonalną agencję nieruchomości, w której pracowali mili i dobrze przygotowani do swojej pracy agenci. Do tej pory z większością załogi utrzymujemy kontakty towarzyskie. Proces zakupu i przebrnięcie przez hiszpańską biurokrację odbył się praktycznie bez naszego udziału. Potem wypadało już tylko zrobić remont, który w większości wykonaliśmy własnymi rękami i można było się wprowadzać do domu.

Emil: Z rozpoczęciem działalności było już troszkę trudniej, ale ponownie trafiliśmy na właściwą osobę: "polską księgową", która mieszka tutaj od lat. To właśnie ona przeprowadziła nas przez cały proces rozpoczęcia działalności. Oczywiście zdarzyło nam się zaliczyć kilka wpadek, zapłacić "frycowe" za nieznajomość zasad i niepisanych zwyczajów. Pewne sprawy też mocno przeciągały się w czasie. Teraz już wiemy, że trzeba mieć w sobie duże pokłady cierpliwości współpracując z hiszpańskimi firmami. Wciąż przekonujemy się, że nie warto zakładać, że coś uda się zrobić tak jak w Polsce, lub że coś, co tam działało - sprawdzi się i tu w Hiszpanii.

Wasza kawiarnia obchodzi właśnie pierwszą rocznicę otwarcia. Jaki był to dla was rok w biznesie?

Greg: To był rok nauki, poznawania rynku, zaprzyjaźniania się z sąsiadami i gośćmi, którzy zaczęli nas regularnie odwiedzać. W tym czasie poznawaliśmy też przyzwyczajenia kulinarne i gusta Hiszpanów. Charakterystyka pracy w gastronomii w Hiszpanii różni się od tego co znamy z Polski. Naszą siłą okazała się niezależność decyzyjna: pracując codziennie mieliśmy możliwość podejmowania niezbędnych decyzji, dokonywania zmian, reagowania na wyzwania praktycznie natychmiast. Przez ten rok realizowaliśmy nasze pierwotne założenie: serwować pyszne jedzenie, które sami chcielibyśmy zjeść. Oczywiście robiliśmy to z poszanowaniem dla lokalnej tradycji gastronomicznej. Udało nam się to osiągnąć, mimo iż jak mówi znana polska restauratorka: "gastronomia to zazdrosna kochanka" i musieliśmy włożyć w to naprawdę dużo pracy.

Czy dostrzegacie jakieś różnice w gustach kulinarnych Polaków i Hiszpanów?

Emil: Zdecydowanie! Po roku prowadzenia kawiarni śmiało możemy powiedzieć, że my jako Polacy lubimy smaki bardziej zdecydowane i różnorodne. Lubimy mieć na talerzach wachlarz smaków i aromatów. Uwielbiamy rzeczy słodkie, kwaśne, gorzkie, pikantne a wszystko z dodatkiem świeżych owoców czy ziół, często używamy też intensywnych przypraw korzennych. Nie boimy się eksperymentować i próbować smaków innych kultur. Hiszpanie są bardziej zasadniczy i przywiązani do swoich smaków, bardzo rzadko chcą próbować nowości. Jeśli śniadanie to tylko tostada z pomidorami i oliwą a mocniej doprawione dania z naszego menu zazwyczaj są przez nich pomijane. Jeśli jedzą coś słodkiego, to musi to być naprawdę słodkie. Częściej decydują się na smaki proste i jednolite, sięgają po desery głównie waniliowe lub czekoladowe a owocowe dodatki, czy desery wieloskładnikowe nie są dla nich atrakcyjne.

Czy Wasza kawiarnia wyróżnia się czymś w stosunku do tych, które proponują nam Hiszpanie?

Emil: Nie ma co ukrywać, że miasteczko, w którym mieszkamy jest miejscowością turystyczną, co ciągnie za sobą pewne schematy. Większość kawiarni czy barów chce szybko zarobić na turystach, sprzedając im gotowe produkty dostarczone przez większego, masowego producenta. Często te wyroby posiadają konserwanty, są mrożone i wątpliwej jakości. My też podczas otwierania "El Flamenco Pastel" dostaliśmy dużo propozycji od takich firm, jednak od samego początku wiedzieliśmy, że chcemy iść pod prąd i mieć ofertę, która przyciągnie gości na stałe. Chcemy, żeby nasi goście doceniali jakość, smak oraz panującą u nas domową atmosferę, dlatego stworzyliśmy kawiarnię nieco inną niż tutejsze. Nasze śniadania i desery przygotowujemy ze świeżych produktów. Staramy się przy tym nie nadużywać cukru, nie używamy żadnych sztucznych konserwantów. Wyróżnia nas też to, że pracujemy w kawiarni tylko we dwóch co pozwala nam lepiej poznać naszych gości, z którymi dużo rozmawiamy a później niejednokrotnie utrzymujemy kontakt. Myślę, że to wszystko pozwala nam odróżnić się od innych.

Czy macie jakieś wskazówki dotyczące szeroko pojętej gastronomii dla Rodaków podróżujących do Hiszpanii?

Greg: Najprościej będzie zawrzeć odpowiedź w kilku podpunktach:

• Unikać najbardziej turystycznych miejscówek takich jak rynki dużych miast czy promenad nadmorskich.
• Weryfikować restauracje czy kawiarnie na podstawie "Google maps".
• Pytać na polskich grupach w mediach społecznościowych, mieszkający tutaj rodacy na pewno chętnie coś doradzą.
• Sprawdzać miejsca polecane przez "Polska Costa"
• Unikać miejsc, w których menu liczy tak wiele pozycji, że przestudiowanie go zaczyna Was nudzić po pięciu minutach.
• Warto przejść się do toalety, jeśli tam nie dba się o czystość i higienę to w kuchni zapewne też nie.
• Ale najważniejsze: dać się ponieść urokowi odkrywania. Nie bać się próbować nowości, eksperymentować. W Torrevieja oferta gastronomiczna jest tak bogata, że każdy przeżyje tutaj niezapomnianą podróż kulinarną. A to, że czasem się zbłądzi? Trudno - błądzenie to też pewna forma rozrywki (śmieje się)

Czego możemy wam życzyć na kolejny rok działalności?

Greg: Ja poproszę trochę więcej spokoju i umiejętności opanowania - często mi tego brakuje. Hiszpanie potrafią nad wieloma sprawami przejść bez emocji - ja dopiero się tego uczę!

Emil: Ja potrzebuje więcej wytrwałości w dążeniu do celu, ale nie pogardziłbym też głową pełną nowych pomysłów na moje wypieki i desery. Obydwaj na pewno życzylibyśmy sobie także mnóstwa niekończących się inspiracji i motywacji do ciągłego rozwoju.

Zatem tego wszyskiego Wam życzymy i dziękujemy za rozmowę.